sobota, 20 kwietnia 2013

You Know That I Love You - część 3

Lodziarnia.

Siedzieliśmy sobie z Kagamim jedząc nasze desery, i gorączkowo dyskutując o różnych rzeczach związanych z koszem. Opowiedział mi jak ich drużyna przegrała z gościem o imieniu Aomine. Po jego tonie słychać było, że mu nie daruje tego zwycięstwa. Podsumowując to nawet dobrze się bawiłam. Okazało się, że wielkolud nie jest taki zły jak myślałam.
-Aomine...-powiedział do siebie czerwono-włosy, po czym wyprostował się, a jego twarz spoważniała.
-Jest tu?! Gdzie? - odwróciłam się, a zaraz przy ladzie stał wysoki, ciemnoskóry chłopak, o niebieskich włosach. To musiał być on. Odwrócił się w naszą stronę, a na jego twarzy pojawił się dziki uśmiech.
-Kagami! Co ty tu robisz?- pytał zbliżając się do nas- Oooh! Jesteś na randce.
-To nie tak! -wrzasnęliśmy na raz.
Niebiesko-włosy staną przy naszym stoliku, i spojrzał na moje piersi.
-Myślałem, że masz lepszy gust Kagami.
-Słuchaj... jeśli masz coś do mnie, to mów śmiało. Oceniasz ludzi po wielkości piersi?! Przykro mi, ale jesteś tylko napalonym dupkiem!
-Coś ty powiedziała?! Wściekasz się, bo nie masz piersi.
-Akurat one mi do życia nie potrzebne! - wstałam wściekła i wyszłam. Po drodze zauważyłam, że wszyscy klienci, czyli z trzydzieści osób wgapiało się na nas jak na idiotów. Nie dziwiłam im się.
-Kaoru! Poczekaj! - Kagami wybiegł za mną... niestety za nim poszedł też Aomine. -Czemu za nami idziesz?!
-Chce zagrać w kosza.
-Ja z tobą zagram! - wydarłam się. Chciałam mu pokazać, co umiem.
-Ty? Wybacz, ale to, że jesteś trochę wyższa niż inne dziewczyny nie sprawi, że będziesz dobrze grała w kosza.
-Zobaczymy.

Poszliśmy na pobliskie boisko, i akurat dzieci grały w kosza, więc poprosiłam je o piłkę. Były o tyle miłe, że pożyczyły ją, jeśli niesamowicie zagramy. Ja vs. Aomine, a Kagami jako sędzia.
-Do dwóch koszy? -zaproponował znudzony ciemnoskóry.
-Okej.

Ja rozpoczęłam grę. Pobiegłam prosto do jego kosza. Chciał mnie bez wysiłku okiwać, ale nie udało mu się. Zdobyłam pierwszy punkt.
-To wredne, że w ogóle się nie starasz.
-... myślałem, że jesteś gorsza. Teraz będzie na poważnie.
-W końcu.
No cóż zaraz po tym pożałowałam tych słów. Na początku jakoś się z nim kiwałam, ale potem trafił do kosza. Wiedziałam, że bez "tego" się nie obejdzie, w końcu było już 1:1. Zamknęłam oczy, wzięłam wielki wdech, i otworzyłam "strefę". Ruszyłam prosto do kosza. Chłopak starał się mnie zatrzymać, nawet graliśmy na równi. Raz on zabierał mi piłkę, a potem ja jemu. Co najmniej cztery minuty walczyliśmy o piłkę, aż w końcu udało mi się go ominąć, już skakałam, żeby trafić do kosza, ale moje nogi odmówiły mi posłuszeństwa i postanowiły zahaczyć o ziemię. Wylądowałam na ziemi.
-Hahaha! To było mistrzowskie!  Nikt cie nie pobije! Jesteś nawet lepsza niż Tetsu w jego pierwszym meczu!
-Z-zamknij się. - wstałam przecierając nos. Widziałam, jak Kagami biegł w moją stronę.
-Nic ci nie jest? - powiedział, gdy już dobiegł.
-Nie... przyzwyczaiłam się.
-Ej.. dziewczyno. Daj mi swój numer.-powiedział machając mi przed twarzą komórką Aomine.
-Po co ci?
-Chce z tobą jeszcze zagrać.
-Serio? Moje piersi się już nie liczą? Uważasz, że jestem dobra?
-No... już dawno mnie nikt nie minął. A piersi się nadal liczą. Nie spełniasz kryteriów.
-Znajdź inną idiotkę co z tobą zagra.
-Pft... dogadała ci. Szkoda, że nie ma tu Kuroko. -wtrącił się Kagami, który już od paru minut trząsł się ze śmiechu.
-Jak nie to nie. Będziesz tego żałowała.
-Wątpię.
 Aomine odszedł bez pożegnania. Pozostawiając mnie i czerwonowłosego samych.
-Daj piłkę. Oddam im. - wziął piłkę i oddał ją dzieciom.
-Wracamy?
-A nie chciałaś kupić butów?
-Odechciało mi się.

_______________________________________________________________________________
Dobra... nie było większej akcji, ale chciałam wprowadzić tu Aomine ( to jest to moje "coś wielkiego")
Może rozdział nudny, ale w końcu są dwie postacie , na których mi tak zależało. :D

You Know That I Love You część 2

-Oooohayooo  Kagami-chaan! - wydarłam się na cały dziedziniec szkoły.
Chłopak zareagował na to dokładnie tak jak myślałam, że to zrobi. Odwrócił się z rządzą mordu w oczach. Podszedł do mnie, i grożąc mi palcem wydzierał się na temat tego jak mam do niego mówić, a jak nie.
-Zrozumiałaś?
-Oczywiście Kagami-sensei.
-Chyba jednak nie zrozumiałaś.
-Przynudzasz.... Ścigajmy się do klasy. Jak wygrasz, to będę do ciebie mówiła tak jak mi będzie się podobało. A jak przegrasz, to będę mówiła do ciebie tak jak mi rozkażesz.
-... zgoda.
Ustawiliśmy się w na tej samej odległości...i czekaliśmy
-Gotowy... do startu... start! - wrzasnęłam.
Na początku naszego dzikiego wyścigu prowadziłam, ale potem chłopak dogonił mnie posyłając mi tylko wredny uśmieszek. Po chwili zgubiłam go z oczu.Biegałam po korytarzu, jak jakaś opętana bo zapomniałam gdzie mam klasę. Co za idiotka proponuje zakład, którego nie może wygrać?! ... no tak. Ja.
Ostatecznie wyszło na to, że się spóźniłam. Weszłam do klasy, przeprosiłam i usiadłam, a w ciągu ułamka sekundy na mojej ławce wylądowała karteczka z napisem "Kagami-kun  albo Taiga-kun" ... Już chciałam zaprotestować, ale przypomniałam sobie , że jestem na straconej pozycji. Czas leciał bardzo wolno do dzwonka, a na przerwie Kagami odwrócił się do mnie z bananem na twarzy.
-To co... które wybierasz?
-Kagami-kun.
-No. O wiele lepiej.
-Ale "chan" przy twoim imieniu brzmiało tak słodko.
-Ona ma rację Kagami-kun - wtrącił się Kuroko.
-Zamknij się Kuroko!
-A jak mówi na ciebie twoja dziewczyna? - zadałam to pytanie z czystej ciekawości.
-N-nie mam dziewczyny.- powiedział ciszej.
-Hahaha! Serio?! Myślałam, że taki wspaniały i wielki koszykarz ma dziewczyne. Ale lama!
- CO?! A ty masz chłopaka?! - trafił w czuły punkt.
-...T-tak.
-Kłamiesz.
-Niby skąd możesz to wiedzieć?!
-Nikt nie chciałby takiej wysokiej dziewczyny. I kto tu jest lamą?
Tego nie wytrzymałam. Zawsze chłopacy odrzucali mnie z powodu wzrostu, więc odruchowo łzy zapełniły mi się łzami. Nie chciałam się im pokazywać w takim stanie, więc wybiegłam do toalety. Spojrzałam w lustro, i przemyłam twarz.
-Patrzcie to ona! - usłyszałam za sobą obcy głos.
-Czemu ona wchodzi to damskiej toalety? Jest wysoka jak chłopak. To nie możliwe, żeby była dziewczyną.
-Ale ma nawet duże piersi. - z każdym zdaniem tej rozmowy robiłam się coraz bardziej czerwona.
-Skąd wiesz, że to nie wkładki?
-Oooh... pewnie masz rację.
-Tak! Macie rację ! Jestem facetem! Super, nie?! Wchodzę tu, żeby podglądać takie brzydule jak wy z kilogramami tapety na mordach! -jak zwykle w takiej sytuacji musiałam się na nie powydzierać.
-Ty suko... radzę ci uważać, bo jeszcze się doigrasz.
-Serio?! Czekam! Nie boję się takich jak wy... dużo gadacie, a nic nie robicie.
-Jeszcze zobaczymy.
Wyszłam z łazienki w jeszcze gorszym humorze, niż gdy tam wchodziłam..

Wróciłam do klasy znowu spóźniona. Kagami śledził mnie wzrokiem cały czas. Od czasu do czasu pisał coś na karteczce, ale potem to zmazywał. Na kolejnych przerwach się nie odezwał, tylko co chwilę się wpatrywał. To było irytujące, ale nie chciałam mu zwracać uwagi, bo nadal byłam wściekła za to co powiedział.


Tego dnia nie było treningu, więc chciałam skorzystać z okazji i iść po nowe buty, gdy coś pociągnęło mnie do tyłu. O mało się nie wywróciłam, ale tajemniczy osobnik mnie złapał. Odwróciłam się, a za mną stał Kagami.
-P-przepraszam za wcześniej.
-Spoko...
-Może w ramach przeprosin chcesz iść na lody?
-Dobra. Ale będziesz musiał się ze mną przejść jeszcze po nowe buty do kosza.
-Okej!

_________________________________________________________________________________
Nie wiem, czy wyszedł dobrze ten rozdział, ale planuję większą akcję z tym ich wyjściem... niestety nie wiem, czy mi się uda. XD

niedziela, 14 kwietnia 2013

You Know That I Love You - Część 1

To miał być najgorszy dzień w moim życiu. Przenosiłam się do nowej szkoły w środku semestru. Nie dość, że miałam nie mieć przyjaciół, to jeszcze być wyrzutkiem. A chyba najgorsze w tym wszystkim miało być to, że to była strasznie mała strona, więc odpadało moje marzenie o spędzeniu miłych chwil w liceum na grze w kosza.

Weszłam do szkoły. Wszyscy się we mnie wgapiali ze strachem, podziwem i zdziwieniem w oczach. Wiem, że dziewczyna, która ma metr siedemdziesiąt jest w Japonii nie spotykana, ale to nie powód, żeby traktować mnie jak małpę w zoo. Czekałam tylko, aż dostanę bananem. Na dodatek potknęłam się dwa razy co wywołało wielką falę śmiechu. Skierowałam się prosto do sekretariatu. Na mój widok sekretarka o mało nie spadła ze swojego krzesełka na kółkach.
-Ty ... musisz być Kaoru? Słyszałam, że jesteś wysoka, ale myślałam, że będziesz chłopakiem.- niestety kobieta nie była świadoma, że moje imię było moim największym kompleksem... do tego wiedziała, że jestem wysoka, a płci już nie znała?
-Tak to ja. Niestety nie jestem chłopakiem, chociaż czasami chciałabym nim być. Hehe- udawałam miłą dziewczynkę. Nienawidziłam tego robić, ale co tam. Lepiej nie mieć wrogów pierwszego dnia.
Nagle rozsunęły się drzwi, a do pomieszczenia zawitał starszy mężczyzna o miłych rysach twarz.
-O dzień dobry. Ty jesteś Kaoru tak? Miło mi cie poznać. Jestem twoim wychowawcą. - ukłonił mi się z pogodnym uśmiechem. Odpowiedziałam na jego słowa ukłonem i cichym "yoroshiku"- To chodź za mną.

Stałam pod klasą 1-A czekając aż nauczyciel wypowie magiczne słowa "Chciałbym przedstawić wam..". Po nich mam wejść do klasy,  jak jakiś pudelek na wystawie. Niestety nie widziałam nikogo z klasy, bo miałam się nie zbliżać do szyb, żeby mnie nie widzieli.
-Ohayo.
-Ohayo sensei.- odpowiedział chór osób.
-Dzisiaj jest wyjątkowy dzień chciałbym przedstawić wam nową uczennicę.
Otworzyłam energicznie drzwi i wchodziłam do klasy, ale niestety nie zauważyłam progu, i z wielkim impetem upadłam na podłogę. W klasie śmiali się wszyscy włącznie z nauczycielem. Wstałam, otrzepałam się, i rozejrzałam po klasie. Niestety prawie nic nie widziałam, bo zaczęło mi się kręcić w głowie od przypływającej nagle fali gorąca. To było pewne- byłam czerwona jak burak. Obróciłam się i napisałam swoje imię i nazwisko na tablicy. Gdy śmiechy ucichły zwróciłam się do klasy, aby się przedstawić.
-Nazywam się Kaoru Shima. Yoroshiku. - mój głos się załamywał. -Etoo sensei. Gdzie mam usiąść ?
-Tam na końcu przy oknie.
-Ale tam ktoś siedzi... -jak nauczyciel mógł nie zauważyć ucznia?
-O...Kuroko. Rzeczywiście tam jesteś. Przepraszam. To w takim razie usiądź obok Kagamiego.
-... w przed ostatniej ławce?
-Tak. - skierowałam się prosto do ławki czerwono-włosego, który wgapiał się w okno. Chociaż jedna osoba, która się na mnie nie gapiła.


W czasie przerwy

Odwróciłam się gwałtownie do niebiesko-włosego.
-Cześć. Kuroko- kun, prawda?
-Tak.Cześć.
-Wiesz może, czy w tej szkole jest jakiś klub koszykówki? - mój sąsiad z ławki obok w końcu na mnie spojrzał, chociaż nie mówiłam do niego.
-Tak, jest. Należę do niego razem z Kagamim.
-Serio,serio?! A wiesz może, czy mogłabym się zapisać?
-To męska drużyna. - wtrącił się  czerwono-włosy.
-Nie martw się. Nie jestem gorsza tylko dlatego, że jestem dziewczyną. - gdyby teraz mogły się pojawić pioruny przy spojrzeniach ludzi jak w anime, to byłoby ich pełno.
-Myślisz, że jesteś taka dobra?
-Może nie najlepsza, ale dobra na pewno.
-A może się przekonamy? Akurat dzisiaj mamy trening.
-Bardzo chętnie.
Rozległ się dzwonek, a my zwróciliśmy się twarzami do tablicy w tym samym tempie. Zupełnie zapomniałam o Kuroko.  Napisałam mu na karteczce "Dziękuję za informacje \(*v*)/" i rzuciłam ją na jego ławkę.


Po lekcjach

Szukałam przez kilka minut sali gimnastycznej, bo nie chciałam iść z Kagamim. Gdy w końcu dotarłam znowu przeżyłam to co rano.  Czy mój wzrost w połączeniu z moją paskudną twarzą był takim super widokiem? Byłam jak... jednorożec. Szkoda, że nie wymiotowałam tęczą.
-Oh... już myślałem,że stchórzysz.
-Ooooł. Wybacz mi, że cie rozczarowałam Kagami-chaan.
-Nie dodawaj chan do mojego imienia.
Widziałam jaki reszta zespołu ma ubaw z naszej kłótni. Szczerze mówiąc to nie wyglądali mi na koszykarzy.
-Przepraszam... kim jesteś? -podeszła do mnie krótkowłosa dziewczyna.
-Ja? Chciałam dołączyć do zespołu.
-Ale to męski zespół.
-Przecież nie muszę grać w głównym składzie...
- Trenerko. Jeśli mnie pokona, to może zostać?
-Kagami... ty chyba żartujesz? Jak ona może cie pokonać?
-Po pierwsze... wszystko słyszę. Po drugie chce spróbować.
-Żartujesz? - wtrącił się jakiś chłopak z ustami w kształcie cyfry 3.
-Nie. Chcę spróbować.
-Dobra! To zaczynamy? - wrzasnął mi do ucha mój obecny przeciwnik.
-Okej. 

Przeszliśmy na środek boiska i zaczął się mecz. Chłopak od razu skoczył i zabrał piłkę, ale ja nie miałam zamiaru sie poddać. Pobiegłam za nim, wybiłam mu z rąk piłkę, wyminęłam go i urządziłam dziki bieg do kosza. Słyszałam w ogół siebie dopingi typu "Uda ci sie!" ,"Dobra jest!" ,"Dawaj, dawaj!". Niestety wskoczył przedemnie Kagami. Nawet się nie zastanawiając skoczyłam i wycelowałam piłkę do kosza. Chłopak chciał ją wybić, ale wpadliśmy na siebie. Wylądowaliśmy na podłodze. On na ziemi, a ja na nim. Chwile dochodziło do nas co się właśnie stało.... aż w końcu  zrozumieliśmy w jakiej pozycji leżymy. Zrobiliśmy się cali czerwoni. Odskoczyłam jak poparzona. Już zapomniałam o naszym meczu, ale podbiegli do mnie chłopacy, i zaczęli składać gratulacje.
-Witamy w drużynie! -wrzasnął ten trójko-usty.
-D-dzięki.
-Kagami przegrałeeeś!
-Zamknij się.- Wkurzył się.
-To kiedy mam treningi? - spytałam bardzo zadowolona.

Helloł.

To jest mój drugi blog. Pierwszy jest niepopularny, a już zakładam drugi. XD  No, ale chciałam pisać opowiadanie takie dość szczególne, bo takie w częściach, gdzie główna bohaterka byłaby zmyślona.  :3  
Na początku uprzedzam, że to jest tak jakby na podstawie mangi/anime "Kuroko no Basuke", więc jeśli chcesz to czytać, to  polecam tą stronę : http://pl.kurokonobasuke.wikia.com/wiki/Kuroko_no_Basuke_Wiki   powinni być na niej wszyscy bohaterowie. :D  Z góry dziękuję, za czytanie tego bloga. Komentarze mile widziane.